Zapytania odnośnie lotów na weselach dostajemy równie często, co zapytania o zaręczyny na pokładzie śmigłowca. Wrażeniami z własnego wesela podzielili się z nami Eryk z małżonką Pauliną.
“Eryk od najmłodszych lat interesuje się wszystkim, co związane z lataniem, a helikopter na własnym ślubie był jego wielkim marzeniem, więc już na samym początku planowania ślubu wiedzieliśmy, że postawimy właśnie na niego. A poza tym lubimy się wyróżniać i chcieliśmy w tym dla nas najważniejszym dniu w życiu mieć coś, co pozwoli nam go jeszcze lepiej zapamiętać.” Czy było to znacząco droższe? “Szczerze? Nawet nie rozglądaliśmy się za limuzyną, czy super wypasionym sportowym autem. Wiedzieliśmy jaki mamy cel, a skoro pozostałe opcje zostały odrzucone to nawet ich nie porównywaliśmy. Założyliśmy sobie jedynie to, że marzenia są po to, by je spełniać a jeśli tego nie zrobimy “po naszemu” już do końca życia będziemy sobie to wypominać 😉
„Było fantastycznie! Niesamowite przeżycie i polecamy każdemu. Świetne uczucie zobaczyć z lotu ptaka miejsca, w których wielokrotnie byliśmy, uliczki po których spacerowaliśmy i z którymi mamy jakieś większe lub mniejsze wspomnienia. Helikopter to takie szybkie powietrzne auto ale omija wszystkie korki i jest dużo szybsze, a tak naprawdę nie odczuwa się tej prędkości.”
Jak wrażenia gości?
„Goście byli zachwyceni tak samo jak my. O tym pomyśle wiedziało tylko kilka osób, więc Pan Młody nadlatujący pod dom Panny Młodej zrobił niesamowite wrażenie. Dużo gości pytało, czy nie baliśmy się lecieć na co, za każdym razem odpowiadaliśmy, że absolutnie nie, cieszyliśmy się chwilą i prawda jest taka, że najbardziej stresowaliśmy się przysięgą a później, gdy zadziałały już endorfiny nie było miejsca na stres.„
Czy baliście się, że coś pójdzie nie tak, pogoda, czas, za mało miejsca na lądowanie?
„Byliśmy bardzo optymistycznie nastawieni do tego pomysłu, obawialiśmy się jedynie pogody, która nie do końca wypaliła, ponieważ na samym początku padało ale nawet to nie zdołało pokrzyżować naszych planów. Oczywiście mieliśmy w zapasie auto brata i jednocześnie świadka Pana Młodego, którym pojechaliśmy wraz ze świadkami z domu Panny Młodej do kościoła (chcieliśmy dać szansę sąsiadom na zrobienie bramy XD). Jseli chodzi o to, czy nie baliśmy się, że będzie mało miejsca na lądowanie – to nie. Mieliśmy bardzo dużo opcji i wizji tego, gdzie może wylądować helikopter i wiedzieliśmy, że któraś z nich napewno wypali. Poza tym Pan Młody wszystko pomierzył osobiście, żeby mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Niesamowite było to, z jakim entuzjazmem tę propozycję przyjęli Księża oraz Managerka naszej sali weselnej. Niewątpliwe ich pomoc i zaangażowanie również nam bardzo pomogła.”
Jak przebiegał cały proces – od pozwoleń na lądowania, po ostatni kontakt z pilotem?
„Proces był bardzo prosty, każdy się zgodził na lądowania wręcz był zadowolony ze to u niego będzie lądowanie. Kontakt z pilotem od samego początku był bardzo dobry i systematyczny.”